sobota, 7 czerwca 2014

JAK DUPA MOŻE STAĆ SIĘ CZYTELNICZKĄ TEKSTÓW PEWNEGO HISTORYKA

           Sądzę, że historyk nie powinien być wyznawcą żadnej ideologii, a przynajmniej winien eliminować kryteria ideologiczne w procesie analiz przeszłości. W przeciwnym razie staje się tylko propagatorem swych przekonań oraz wyznawanych idei.  W pierwszej połowie lat 50. minionego stulecia przeżyliśmy silną inwazję często wulgarnie pojmowanego marksizmu-leninizmu w formowanie obrazów przeszłości, z czasem jednak pojawiało się coraz więcej historyków przynajmniej ograniczających znaczenie tej ideologii w ich badaniach i naukowej publicystyce. Obecnie  przeżywamy nawrót do metodologii analiz historycznych czasów stalinowskich, tyle tylko że a rebours. Obowiązuje zaczernianie obrazu PRL, idiotycznie przezywanej „komuną” oraz ukazywanie całego jej 45 lecia w niezmieniającej się postaci państwa reżimowego, a nawet zbrodniczego.          

          Przykładem historyka ochoczo zakłamującego przeszłość jest Tadeusz M. Płużański. Jego ojciec, też Tadeusz, w 1946 roku nawiązał kontakt z Witoldem Pileckim – twórcą siatki wywiadowczej rozpracowującej między innymi takie instytucje, jak ówczesne ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, Obrony Narodowej oraz Spraw Zagranicznych. Tak jego poglądy na temat oporu wobec powojennej Polski charakteryzuje autor jednej z poświęconych mu książekPoza tym całkowite odżegnywanie się od akcji zbrojnych, poza przypadkami akcji ideowej partyzantki, nie może mieć również zastosowania z powodu konieczności likwidacji czołowych asów MBP czy PPR. Akcje takie […] muszą mieć miejsce, o ile chce się skutecznie przeciwdziałać zupełnemu zsowietyzowaniu Polski. Mają one jeszcze tę dobra stronę, że podnoszą na duchu Naród, który się otrzęsie i będzie wierzył w siłę ruchu oporu.1)          

          Sytuacja w kraju po wyzwoleniu spod okupacji hitlerowskiej była niezwykle skomplikowana choćby z racji aktywnej działalności zbrojnego podziemia, które bez wahania wykonywało wyroki śmierci na ludziach związanych  z tworząca się nową Polską. Trudno zatem się dziwić, że Urząd Bezpieczeństwa aktywnie zajmował się sprawą Pileckiego i jego grupy. W wyniku tych działań Płużański został aresztowany w maju 1947 r. Tak na ten temat pisze internetowa Wikipedia: Został aresztowany dnia 6 maja 1947 roku. W dniach 6, 7, 8 maja złożył obszerne zeznania o współpracy z „Witoldem” [jeden z pseudonimów Pileckiego – przyp.W.P.] Napisał o tym dr Adam Cyra: „Rotmistrz znalazł się w sytuacji bez wyjścia, ponieważ funkcjonariusze UB wiedzieli o nim bardzo dużo, w czym mogły im pomóc również obszerne zeznania Tadeusza Płużańskiego na temat Pileckiego przed jego zatrzymaniem, których protokoły są opatrzone datami 6, 7 i 8 maja 1947 r. Płużański ujawnił również, że:

  • na żądanie „Witolda” zbierał dane o pracownikach zatrudnionych w MBP w celu ewentualnej likwidacji (…);

  • „Witold” [Pilecki – przyp.W.P.] zna ludzi, którzy wykonają akcję likwidacyjną ścisłego kierownictwa MBP;

  • dostęp do broni zmagazynowanej przez Batalion "Chrobry II" ma „Witold;

  • „Witold” ma sam się zająć sprawą likwidacji ludzi z MBP.


        Proces grupy zakończył się wyrokiem skazującym Pileckiego, Płużańskiego i Marię  Magdalenę Szelągowską (kierowniczkę biura studiów gen. Andersa, która w siatce Pileckiego pełniła rolę informatorki) na karę śmierci. Wyrok wykonano jednak tylko na Witoldzie Pileckim, ponieważ obojgu pozostałym skazanym prezydent Bolesław Bierut aktem łaski zamienił go na karę dożywotniego więzienia.  Po wydarzeniach „października `56” zostali z więzienia wypuszczeni.

Bestie2            

        Tadeusz  Płużański po wyjściu na wolność najpierw krótko pracował jako ślusarz, równolegle  podjął studia eksternistyczne z zakresu ekonomii politycznej w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu, a w roku akademickim 1957/58 dostał się na Wydział Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego.          

          Jeśli nie liczyć aresztowania, śledztwa i odsiadki 8 lat wyroku, o czym nie da się orzec, że były to cierpienia bez powodu, trudno mówić o prześladowaniu  go w PRL. Bo, na przykład,  studiując w Uniwersytecie Warszawskim równocześnie pracował jako dziennikarz w Agencji Robotniczej, która była partyjną agencja prasową, o czym wiem dobrze, miałem ją bowiem w tzw. operacyjnym nadzorze, pracując w III Departamencie MSW. Uzyskawszy w 1961 r. dyplom magistra, wkrótce (1964 r,) zrobił doktorat, habilitował się i w 1979 r. otrzymał tytuł profesora.          

          Nie znałem osobiście  prof.Tadeusza Płużańskiego, nie poznałem też jego syna. Z magistrem od historii Tadeuszem M. Płużańskim  mam tylko  doświadczenia kontaktów internetowych. Z jakiegoś, jemu tylko znanego powodu, poświęcił mi sporo miejsca np. na stronie o nazwie BIBUŁA.pl (wystarczy w wyszukiwarkę wpisać moje nazwisko). Jakby tego było mało, w książce jego autorstwa pt. BESTIE 2, którą pożyczył mi znajomy, „zaszczycony” zostałem kilkustronicowym tekstem zatytułowanym Esbecki bloger III RP  zawartym w rozdziale 4, noszącym tytuł Esbecy, agenci, szpiedzy. Książka wydana została niedawno, bo w ubiegłym roku, przez wydawnictwo 2 KOLORY i nosi podtytuł REPORTERSKIE ŚLEDZTWO O ZBRODNIACH NIEMCÓW I SOWIETÓW NA POLAKACH ORAZ GRUBEJ KRESCE DLA OPRAWCÓW W III RP.          

        Z lektury poświęconych mi tekstów Tadeusza M. Płużańskiego płyną nieprzychylne, niestety, wnioski dotyczące ich autora, które pozwolę sobie sformułować w kilku punktach.

1.Historyk z T .M. Płużańskiego jest taki, jak z babskiej kuciapki gwóźdź, bo jego teksty to propagandowe pyskowanie na ludzi, którzy w czasach PRL z zaangażowaniem odbudowywali i budowali Polskę, nie ma natomiast najmniejszej nawet próby przedstawienia ich rzeczywistej motywacji do takiego działania.

2.Jego ojciec, który zdawał się nie kwestionować wyroku w sprawie Pileckiego, w pełni zaakceptował rzeczywistość PRL i znalazł w niej swe miejsce, o czym świadczy bodajby praca w najbardziej partyjnej agencji prasowej PRL, jaką była Agencja Robotnicza. Był beneficjentem tamtej Polski choćby z tytułu błyskawicznej kariery naukowej uwieńczonej tytułem profesorskim. Z racji wieloletniej pracy w Departamencie III MSW, który, najogólniej rzecz biorąc, zajmował się instytucjami tzw. nadbudowy, w tym także naukowymi, w najmniejszym stopniu nie kwestionuję wielkich zdolności Tadeusza Płużańskiego – seniora. Byłem jednak nieźle zorientowany w realiach jego kariery, niekoniecznie  powiązanych z przymiotami umysłu. Musiałbym wszakże zniżyć się do poziomu moralnego rynsztoka, w którym pławi się obecnie  jego syn, by publikować swą wiedzę i opinie w tym przedmiocie.

3.T. M. Płużański największy zarzut czyni mi z dokonania  „zbrodni komunistycznej”, polegającej na spaleniu dokumentów, które mogłyby dzisiaj obciążać różnych, znanych mi niegdyś ludzi i stanowić pożywkę dla publicystycznych dokonań równie żałosnych tzw. historyków, jak on. Tak panie Płużański, spaliłem te dokumenty, przez co nie będziesz pan miał sposobności, by wycierać swą gębę ludźmi, którzy kiedyś pomagali mi w pracy. Tylko jest jeden szkopuł - żałosny historyku: TRZEBA MI TO UDOWODNIĆ, z czego nie zdawał sobie sprawy nawet wspomniany przez pana niegdysiejszy polski oberprokurator Stefan Śnieżko, który publikował donos na mnie w tej sprawie. W przeciwnym przypadku polskie sądy musiałyby przyznawać alimenty brytyjskiej królowej, bo nie brakuje takich, którzy twierdzą, że w tak znacznym stopniu byli z nią zaprzyjaźnieni.

4.Dowiedziałem się ostatnio, że Tadeusz M. Płużański awansował na kierownika działu w jednym z polskich szmatławców. I to jest dla niego najwłaściwsze miejsce, zapewni mu bowiem możliwość publikowania jeszcze bardziej kretyńskich tekstów, niż ten, który poświęcił mej skromnej osobie we wspomnianej książce. Pozwolę sobie zaproponować mu, by korzystając z tego, że stał się tak wpływową osobą w papierowych mediach, podpowiedział pomysł drukowania zatrudniającego go dziennika na papierze toaletowym. Pozwoli to oszczędzać polskie lasy, bo z tego samego drewna produkowany będzie szmatławiec do poczytania podczas czynności, po której zakończeniu posłuży do podtarcia się. I dopiero ta druga czynność uczyni do czegoś przydatnymi teksty Tadeusza M. Płużańskiego.

__________________

1) Wiesław Jan Wysocki: Rotmistrz Pilecki. Warszawa: Gryf, 1994, str. 131-132

4 komentarze:

  1. To cos podobnego- BÓG NAZNACZYŁ, PREZYDENT ODZNACZYŁ
    http://jajakobyly.bloog.pl/id,5594956,title,ZE-WSPOMNIEN-SIEPACZA,index.html?smoybbtticaid=612e20

    OdpowiedzUsuń
  2. pozdro dla autora, Posiadasz talent:)

    OdpowiedzUsuń
  3. fantastyczny blog jak i wpisik

    OdpowiedzUsuń