sobota, 13 grudnia 2014

JAK PREZES KACZYŃSKI POSTANOWIŁ UCZCIĆ 33 ROCZNICĘ STANU WOJENNEGO

Cierpiący biedę człowiek ma naturalną skłonność do poszukiwania sprawców swego marnego płożenia. Gdy cierpiący biedę człowiek jest mądry, poszukiwania  te zaczyna od siebie. Biedny i głupi swą biedę zawdzięcza wyłącznie innym. On winien czemukolwiek ?! W życiu ! – odpowiada na tego rodzaju sugestie.

Nie jestem historykiem, miałem jednak mądrych nauczycieli tego przedmiotu. Zwłaszcza w szkole średniej, w której kształtowane są rudymenty metodologii podejścia do historycznej materii. Zgodnie z nimi sprawą pierwotną winna być znajomość faktografii, wtórną natomiast jej interpretacja. Młodzi ludzie, z którymi coraz rzadziej, ale jednak się stykam, opowiadali mi nie raz jak na lekcjach historii pani albo pan nauczali na przykład o bohaterskim zrywie narodu polskiego w Powstaniu Styczniowym czy podobnym mu, choć tragiczniejszym Powstaniu Warszawskim. Cel nauczyciela miał więc niejako wymiar ideologiczny, bo przedstawianemu wydarzeniu nadawał on obowiązującą charakterystykę już w nazwie: WIELKI czy też BOHATERSKI ZRYW POLAKÓW. I tak miało pozostać. Tylko ambitne i dociekliwe jednostki odnajdowały pogląd gen. Andersa, który nazwał Powstanie Warszawskie zbrodnią. Większość poprzestawała na eksponowaniu bohaterstwa, choćby niepozbawionego tradycyjnej polskiej narodowej głupoty. Patos tak charakteryzowanych czynów miał ją skutecznie zasłaniać.

Zaszczepiona Polakom i głęboko w nich osadzona metodyka traktowania zdarzeń historycznych nieraz przynosiła korzyści tym, którzy dla sobie znanych celów posługiwali się nią i wymagali podobnego podejścia od innych. Żyd miał być co najmniej podejrzany, a najchętniej potępiony, bo w uzasadnieniu takiego do niego stosunku  eksponowano porażające wyobraźnię ludzi pobożnych ukrzyżowanie Pana Jezusa. Ani przedawnienie czynu, ani zakaz odpowiedzialności zbiorowej nie robiły na antysemitach najmniejszego wrażenia.

[caption id="attachment_1665" align="aligncenter" width="276"]Na zabawie u ojca Rydzyka Na zabawie u ojca Rydzyka[/caption]

Anatema o podobnej sile rażenia obowiązuje także w stosunku do komunistów. Tu problem jest nieco bardziej złożony. Po pierwsze, twierdzi się, że najgorliwszymi wyznawcami tej świeckiej religii byli Żydzi (poczynając od samego Karola Marksa) co pozwoliło na stworzenie pojęciowej zbitki „żydokomuna”. A po drugie, komunę łączy się z nacją rosyjską, co przy dość powszechnej rusofobii Polaków przynosiło i przynosi oczekiwane przez antykomunistycznie zorientowanych społecznych inżynierów skutki.

Gdy w 1980 roku powstała „Solidarność” inżynierowie ci rychło się zorientowali jak wielce przydatnym dla realizacji bardzo różnych celów może być tak wielki liczebnie i niezwykle dynamiczny społeczny ruch. Na jego czele nie bez powodu ustawiono Wałęsę – człowieka o zerowej wiedzy na temat historii, różnych społecznych teorii i w ogóle zjawisk społecznych.  Jego możliwości percepcji w tym zakresie nie przekraczały poziomu średniego konsumenta piwa spod sławetnych w PRL budek, toteż z równą ochotą zaakceptował pierwotne, służące znieczuleniu umysłów Polaków hasło „socjalizm tak, wypaczenia nie”, jak również zabieg w wykonaniu wykształconego w USA wykładowcy Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR – prof. Leszka Balcerowicza, który bez pytania go o zdanie wszczepił Polsce jedną z brutalniejszych odmian kapitalizmu.

W ciągu ćwierćwiecza funkcjonowania tego systemu pojawiło się sporo rozmaitych instrumentów wpływu na nastroje i poczynania społeczeństwa. Pierwsze miejsce w tym instrumentarium zajmuje oczywiście Kościół katolicki, ściśle powiązany z nowym ustrojowo państwem, gwarantuje mu ono bowiem rozliczne korzyści. Interesującym i wielowątkowym zdarzeniem w tym obszarze jest sprawa ks. Wojciecha Lemańskiego, w latach 2006-2013 proboszcza parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy, który główną rolę Kościoła widział w reprezentowaniu interesów plebejskiej warstwy wiernych, a nie w czerpaniu korzyści z jego związków z machiną państwa. Zapłacił za to okrutną cenę  i nawet papież Franciszek bardziej skłonny jest zajmować się losem zwierząt w ich życiu pozagrobowym, niż oczywistą krzywdą wyrządzoną polskiemu kapłanowi przez polską kościelną hierarchię.

Pozostając w obszarze społeczno - politycznej nadbudowy państwa wspomnieć trzeba o pożytkach płynących z posługiwania się instrumentami mogącymi wzbudzać społeczne emocje i podziały. Narzędzi temu służących jest sporo, a ich przykładem niechaj będzie ziarno lustracji na gruncie polskim posiane przez Bronisława Wildsteina. Jest ono nasieniem uprawy wciąż troskliwie pielęgnowanej przez licznych specjalistów od tej agrokultury i służącej ich rozlicznym potrzebom polityczno-konsumpcyjnym. Jej owoce czynią z takich jak ja szkodliwy,  przeznaczony do bezwzględnego wyplenienia chwast, zabieg ten wspierają posłusznie najwyższe organy państwa, które nakazały pozbawić mnie prawie 2/3 emerytury, a różne mniej i bardziej tajemne czynniki planują dalsze podobne działania.*) Dodatkowo odchwaszczeniu sprzyjać mają złożone w Sejmie projekty ustaw o pozbawieniu takich jak ja oficerskich stopni oraz przyznanych przed laty orderów i odznaczeń. Mający także wszelkie cechy marnego zielska pewien znany profesor, będący w przeszłości tajnym współpracownikiem SB, jest natomiast chroniony nawet przez zdecydowanie prawicowy tygodnik W SIECI **), odkryto w nim bowiem szlachetne geny warszawskiego powstańca. 

 

[caption id="attachment_1668" align="aligncenter" width="300"]Ambicje Prezesa - niemal Churchill Ambicje Prezesa - niemal Churchill[/caption]

Przejdźmy teraz do społeczno-ekonomicznej bazy. Zbawienny wpływ na społeczne nastroje  ma uniwersalne narzędzie regulacji stopnia ich radykalizmu, którym jest bezrobocie. Jest to obszar, na którym doskonale widać skutki wypełniania niezwykle podłej roli przez kierownicze kręgi „Solidarności”. Przyzwoliły one bez oporów na drastyczną redukcję praw pracowniczych choćby w postaci tzw. śmieciowych umów o pracę. Prywatny właściciel przedsiębiorstwa może bez problemów wyrzucić na bruk pracownika, który odważy się na najmniejszy odruch protestu. Lecz czynnikiem nieporównanie ważniejszym jest praktyczna likwidacja klasy społecznej robotników, którzy stali się wyzbytym klasowej świadomości zbiorowiskiem roboli. Czynnikiem niezwykle sprzyjającym redukcji ich znaczenia jako tworzących społeczną klasę, była likwidacja większości państwowego przemysłu, który uznano za pozostawiony przez komunę balast. Przykładem przestępczego wręcz procederu w tym zakresie było doprowadzenie w II poł. lat 90. do upadłości Zakładów Radiowych im. Kasprzaka na warszawskiej Woli i oddanie za marne grosze tego, co z nich pozostało  zachodnioeuropejskiej firmie tej samej branży, która dzięki temu nie tylko zlikwidowała konkurenta, lecz odniosła nadto wielkie korzyści finansowe, przekształcając przemysłowe budynki w biurowce, sprzedane następnie zagranicznym bankom.

Dzisiaj odbywać się będzie w Warszawie organizowany przez PiS marsz w obronie demokracji i wolności  naruszonych rzekomo w ostatnich wyborach samorządowych. Wręcz humorystycznego charakteru nadaje temu przedsięwzięciu patronat sprawowany nad nim przez samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego, którego wyobrażenia o wspomnianych dwóch elementach ustroju politycznego Polski mają tyle wspólnego z rzeczywistym ich wymiarem, co docenianie przez czarną Mańkę spod latarni korzyści płynących z pielęgnowania cnoty. Dość powszechne pojmowanie przez przeciętnego Polaka  kształtu spuszczonej mu nagle na amerykańskim spadochronie demokracji, zawiera się w znanej paremii „róbta co chceta”. Prezes Kaczyński w swej nieustępliwej walce z Platformą Obywatelską chce to wyobrażenie zinstrumentalizować poprzez wprowadzenie zasady zobowiązującej do robienia tego, co  chce on i jego partia. Nie jestem  pewien czy stopień ogłupienia społeczeństwa polskiego nie osiągnął już takiego poziomu, że marzenia prezesa PiS mogą być jak najbardziej realne. Wprawdzie pięciu biskupów katolickiego Kościoła opuściło szeregi komitetu honorowego marszu, lecz w rezerwie wciąż pozostaje o. Tadeusz Rydzyk, który zdaje się być gotowym na podjęcie trudu tworzenia instytucjonalnego zabezpieczenia ideologicznych potrzeb pisowskiego państwa. Zachowujący wciąż męską cnotę prezes Kaczyński nie ma doświadczeń w bliższym obcowaniu z kobietami, toteż może nie doceniać zdolności Ewy Kopacz do tworzenia sprawnych mechanizmów chroniących państwo przed awanturniczymi zapędami kandydatów na jego sterników. Oby nie docenił ! Nie jestem entuzjastą Platformy Obywatelskiej, w poprzednim wpisie wspomniałem jednak o diametralnej różnicy pomiędzy grypą i syfilisem. Mam nadzieję, że państwowe organy ochrony zdrowia nie dopuszczą do niosącej fatalną zarazę inwazji krętków bladych.

___________

*) Piotr Gontarczyk, "Zakłamana lustracja", W SIECI nr 50 (106), 8-14 grudnia 2014.

**) Np. artykuł w RZECZPOSPOLITEJ z 10 grudnia br.: "Byli esbecy wciąż ze skandalicznie wysokimi emeryturami".