sobota, 9 sierpnia 2014

SĘDZIOKACI Z WŁASNEGO NADANIA

Łatwość wszelkich uogólnień odnoszących się do naszej przeszłości i dnia dzisiejszego, oznacza zwykle brak elementarnej historycznej wiedzy i nierzadko jest zachętą do mniej lub bardziej podłych dokonań. Jest to szczególnie widoczne w traktowaniu 45-lecia PRL oraz różnych instytucji tego państwa. Od ćwierćwiecza na pohyblu skonstruowanym przez rozmaitych historyków in spe oraz innych oceniaczy tamtej rzeczywistości według wymyślonych przez siebie kryteriów, wisi Służba Bezpieczeństwa wraz z wszelkimi poprzedzającymi ją formacjami. Osobliwi to skazańcy. Powieszeni przed ćwierćwieczem, od dawna są martwi, wciąż  jednak pojawia się jakiś przez siebie powołany sędzia i kat w jednej osobie, by znów deliberować o winach i wykonać orzeczoną, jak zwykle najwyższą, karę. Ostatnio do grona tych sędziokatów dołączył dziennikarz i publicysta prasowy, zapowiadający poświęcenie się teraz wyłącznie twórczości książkowej, Igor Janke. Przed kilkoma dniami dał znać o swym istnieniu wywiadem, który dla Wirtualnej Polski przeprowadziła z nim urocza i młodziutka, a więc do uprawiania politycznej publicystki jeszcze niedojrzała, Joanna Stanisławska. Okazją do interview była książka Jankego  pt.TWIERDZA SOLIDARNOŚĆ - PODZIEMNA ARMIA.

Jedną z najbardziej lansowanych w polskiej mitologii narodowej legend, jest Powstanie Warszawskie. Nigdy nie kryłem swego poglądu, że wydanie rozkazu dla tego zrywu było  potworną zbrodnią, której koszt to 200 tys. ludzkich istnień oraz ruina wielkiego miasta. Rozkaz ten trafił na podatny grunt, większość powstańców stanowili bowiem ludzie młodzi, nierzadko nieletni, o bliskiej zeru wiedzy historycznej. Jej szczątki oparte były głównie na rozpowszechnianych od lat  obrazach walk o narodowe cele bez żadnej kalkulacji kosztów. Powstanie Warszawskie kontynuowało tradycję wielkich zrywów narodowych, nawiązując w szczególności do najgłupszego z nich, czyli  Powstania Styczniowego, które przyniosło bezprecedensowe straty, w najmniejszym stopniu nie spełniając pokładanych w nim nadziei.

Nic prostszego jak idiotycznymi treściami wypełnić pojęcie patriotyzmu, tworząc z jego pomocą romantyczne wizje, na które podatni będą w szczególności ludzie młodzi, spragnieni uczestnictwa w  bohaterskich czynach. W kilkadziesiąt lat po Powstaniu Warszawskim, w podobny sposób tę naturalną skłonność młodego wieku cynicznie wykorzystał Kornel Morawiecki – pracownik naukowy Instytutu Fizyki Politechniki Wrocławskiej, tworząc w 1982 r. tzw.”Solidarność Walczącą” i adresując ją głównie do młodzieży. "Solidarność Walcząca” była jedyną organizacją, która oczekiwała, że będziesz gotowy zginąć, jeśli będzie taka potrzeba. Jak w AK. Traktowałem tę przysięgę śmiertelnie poważnie. Czułem się żołnierzem. Byłem gotów zginąć. I byłem w stanie zabić innego człowieka – cytuje w swej książce Igor Janke słowa jednego z członków tego zbrojnego ramienia „Solidarności”. 

Wyobraźnię tzw. polskich patriotów najsilniej poruszają opisy doznawanych cierpień w imię wielkich lub choćby dających się nazwać wielkimi narodowych celów. Tradycyjny polski patriotyzm nierozerwalnie jest sprzęgnięty z katolicką odmianą chrześcijaństwa (Bóg, Honor, Ojczyzna !), a stanowi ona, jak cała ta religia, jedną wielką narrację nadziei, których warunkiem spełnienia jest wszakże dźwiganie przeznaczonego każdemu krzyża. Im większe cele stawiamy sobie w życiu, tym cięższy i trudniejszy do niesienia jest ów krzyż.

Dostawcą tej konstrukcji dla bojowników dowodzonych przez Morawieckiego była zdaniem "historyków" pokroju Jankego, Służba Bezpieczeństwa PRL.Ci młodzi chłopcy, którzy w połowie lat 80. tak ostro występowali przeciwko komunie, działali w zupełnie innych warunkach. Wiedzieli, że w "Wujku" strzelano do robotników, znane były przypadki niezwykle okrutnych działań SB - w Wałbrzychu podłączano jądra działaczy opozycji do prądu, w 1984 r. zamordowany został ksiądz Jerzy Popiełuszko. Nie mogli dłużej godzić się na tak brutalną tyranię. Liczyli się z najgorszym scenariuszem, nie wykluczali, że za to, co robią może ich spotkać śmierć – maluje w wywiadzie obraz tego narzędzia męki Igor Janke. Wydarzenia te, jego zdaniem, legły u podstaw tworzenia "Solidarności Walczącej".

Coś jednak w narodowo i powstańczo nieskazitelnym  żywocie Morawieckiego musiało być nie tak, bo nie wpięto mu w klapę Orderu Orła Białego. I da się jeszcze pojąć dlaczego nie uczynił tego niedarzony sympatią przez prawicowe kręgi prezydent Bronisław Komorowski, lecz podobnie postąpił wcześniej Lech Kaczyński. W 2007 roku Morawiecki odmówił przyjęcia odznaczenia z jego rąk, bo nie był to Order Orła Białego, lecz tylko Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski. Do Morawieckiego przyczepił się o coś także polski elektorat, dając temu wyraz w prezydenckich wyborach, w których z chęcią kilkakrotnie startował. W ostatnich, w czerwcu 2010 roku, otrzymał żałosne poparcie w postaci 0,13% głosów ważnych.

Jednak Janke nie zajmuje się historycznymi niuansami. W omawianym wywiadzie, a zapewne  także w będącej jego przedmiotem książce, malując potworny obraz  SB PRL, niemal nigdzie nie posługuje się konkretem. Osądzone i ukarane w latach 80. zabójstwo Popiełuszki wciąż służy ukazywaniu potworności jej działań, a czyny popełnione przez ówczesną milicję albo służbę więzienną, w mniejszym stopniu obciążają te formacje, niż np. oficerów wywiadu albo kontrwywiadu, w ich służbowych legitymacjach znajdowała się bowiem informacja: "jest funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa". A tylko ta służba, według poglądu lansowanego przez sędziokata Jankego, może być i jest sprawcą wszelkiego zła tamtych czasów. 

Mam serdecznie dość prostackich głupot wypisywanych i wygadywanych przez „historyków” formatu Jankego. Nie, nie dlatego, że czytać to trudno, bo nie muszę przecież brać do ręki ich dzieł. Lecz marniejący w społeczeństwie poziom historycznej wiedzy i wszechogarniająca propaganda, podsuwająca niewybrednemu odbiorcy głupawy model patriotyzmu sprawiają, że w oczach wielu tak ukształtowanych patriotów staję się zbrodniarzem winnym największych nieszczęść narodu. Mimo, że żaden sąd, prokurator ani nawet funkcjonariusz IPN nie sformułowali wobec mnie najmniejszych zarzutów. Automatycznie jednak jestem oskarżony, bo należę do obwinianej za zbrodnicze czyny zbiorowości. Czy „historyk” i „humanista”  Igor Janke słyszał o znanej od starożytności normie zakazującej odpowiedzialności zbiorowej, co oznacza zarazem nakaz indywidualizacji winy i kary ? Z jakiej racji, do cholery, lada kto może wytykać mnie paluchem, dlatego tylko, że pozwalają mu na to wielkie luki w jego wiedzy, a co ważniejsze, jest to zgodne z politycznym interesem ludzi władzy III RP, bo w ich kalkulacjach rozrachunki z przeszłością stanowią główny komponent mandatu upoważniającego do jej sprawowania ! 

SzlagaPaskudnePocztowki_stocznia[1]            Jeden z symboli dorobku także SOLIDARNOŚCI WALCZĄCEJ
 


Dziś bardzo często, jak czytam teksty niektórych ludzi, można powiedzieć, że nam się scyzoryk w kieszeni otwiera. Ale to są dobrzy Polacy i trzeba wierzyć, że będą dobrzy - mówił  w grudniu 2012 roku w trakcie debaty zorganizowanej przez "Towarzystwo Dziennikarskie" Adam Michnik. W najmniejszej mierze nie podzielam tego poglądu. Jest to jedna z ofert sposobu pełnego odcięcia się od dorobku powojennej Polski, motywowana coraz bardziej obłędnym i niekiedy wręcz już śmiesznym antykomunizmem. Odcięciu temu ma służyć pojęcie „dobrego Polaka”, bo z potępianym systemem identyfikować się może wyłącznie "zły Polak" czyli komuch Czy Adam Michnik zapomniał, że spore są kręgi ludzi w kraju, które odmawiają przymiotu dobra jego polskości ?

Pamiętam ostatnie miesiące swej pracy w Służbie Bezpieczeństwa Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Olsztynie. Miałem wielu znajomych wśród dziennikarzy partyjnego wówczas dziennika, jakim była „Gazeta Olsztyńska”. Zaczynało się właśnie jego odpartyjnianie i wymiana kadry. Miejsca starych (stażem), doświadczonych dziennikarzy zaczynali zajmować nuworysze po doraźnie zorganizowanych, kilkumiesięcznych ledwie, tzw. dziennikarskich kursach. Podobnie było  w innych rejonach kraju. Zwykle nieźle opłacani, nierzadko uprawiający tę profesję dla zaspokojenia swej próżności dziennikarze nowego zaciągu, zawsze byli użytecznym narzędziem w rękach wszelkiej władzy. W latach 80. i 90. stanowili znakomity instrument ustrojowej rewolty, którą, by nie drażnić społeczeństwa, nazwano upowszechnionym przez media i fałszującym rzeczywistość pojęciem „transformacji”. Również dzięki takim jak oni, główne hasło „Solidarności” z czasów jej narodzin i niemowlęctwa - ”socjalizm tak, wypaczenia nie”, w niespełna dziesięć lat później zostało nagle i bez oporu zastąpione rzuconym w połowie XIX wieku przez francuskiego polityka Francoisa Guizota  sloganem „bogaćcie się”, który, choć zdarty ponad półtorawiekową eksploatacją, wciąż pobudza ludzką wyobraźnię.

Dziennikarze w początkach PRL pełnili rolę podobną tej, którą uprawiali absolwenci krótkich kursów w GAZECIE OLSZTYŃSKIEJ anno Domini  1990, profesja ta bowiem jest jednym z instrumentów państwowej propagandy. Lecz w tymże PRL na przestrzeni ćwierćwiecza można było obserwować postępujący proces dojrzewania większości z nich i przechodzenia ze służenia państwu, na służbę społeczeństwu. Obecnie proces ów prawie zanika, bo rolę uniwersalnego idola pełni teraz pieniądz i wszelka inna korzyść własna.

Igor Janke jako dziennikarz i publicysta jest w pełnym tego słowa znaczeniu dziecięciem medialnej kultury III RP, nie bez wpływów IV jej mutacji. Po ukończeniu Wydziału Wiedzy o Teatrze  Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, gdzie rozdziewiczył się politycznie zakładając koło tzw. Niezależnego Zrzeszenia Studentów, w 1989 r., rozpoczął dziennikarską przygodę w reaktywowanym tygodniku PO PROSTU. A później już poleciało ptakiem i w kilkunastu papierowych oraz elektronicznych mediach różne pełnił funkcje z kierowaniem POLSKĄ AGENCJĄ PRASOWĄ włącznie. Ostatnio był publicystą w tygodniku UWAŻAM  RZE, z którego odszedł na znak jakiegoś protestu w listopadzie 2012 r. i w grudniu tegoż roku, już jako formalnie bezrobotny, wziął udział we wspomnianej debacie zorganizowanej przez "Towarzystwo Dziennikarskie”. Wypowiedział wtedy wieszcze słowa:Śmierć dziennikarstwa właśnie następuje. Nie oglądam już telewizji. Tam poziom dziennikarstwa jest dramatycznie zły. […] Stan rzeczy gdy do studia przychodzą dwa koguty i się naparzają wystarcza i zadowala polityków i właścicieli mediów. To się świetnie sprzedaje i jest tanie. Poważnym dziennikarstwem już nikt nie jest zainteresowany i nie da się go odtworzyć.

Po raz pierwszy w całej rozciągłości podzielam pogląd tego b. dziennikarza i publicysty. Skoro więc nabył dobrego nawyku realistycznej oceny rzeczywistości, miast wypisywać i wygadywać bzdury o Służbie Bezpieczeństwa PRL, niechaj spróbuje oceny, upubliczniając ją także, własnego wkładu w doprowadzenie do agonii polskiego dziennikarstwa. Toż jego wywiad oczywiście, a książka zapewne także, są okrutnymi narzędziami bolesnego uśmiercania tej profesji. Lecz naśladując upowszechniony przez prof. Chazana wzór, Igor Janke potrzebuje mikroskopu by dostrzec własne winy, każda cudza natomiast ma w jego oczach wielkość Tarpejskiej Skały.  

9 komentarzy:

  1. Dostawcą tej konstrukcji dla bojowników dowodzonych przez Morawieckiego była zdaniem „historyków” pokroju Jankego, Służba Bezpieczeństwa PRL.Ci młodzi chłopcy, którzy w połowie lat 80. tak ostro występowali przeciwko komunie, działali w zupełnie innych warunkach. Wiedzieli, że w „Wujku” strzelano do robotników, znane były przypadki niezwykle okrutnych działań SB – w Wałbrzychu podłączano jądra działaczy opozycji do prądu, w 1984 r. zamordowany został ksiądz Jerzy Popiełuszko. Nie mogli dłużej godzić się na tak brutalną tyranię. Liczyli się z najgorszym scenariuszem, nie wykluczali, że za to, co robią może ich spotkać śmierć – maluje w wywiadzie obraz tego narzędzia męki Igor Janke. Wydarzenia owe, jego zdaniem, legły u podstaw tworzenia „Solidarności Walczącej”.

    Gdzie jest ktoś skazany Za podłaczamioe do jaj pradu.Kopalnia Wujek górnicy złamali dekret to po pierwsze po drugie gdyby nie strzelili zotsali by zabici przez szaleńców .ZOMO zostało skazane pierwszy przypadek w ostanim 100 leciu ze Policja została skazana.Co do Popieluszki nikt nie zlecił zabójstwa .Piotrowski pijany wściekł się na księdza jak ten mu ubliżał za co został skazany na 25 lat .1936 Policja zabija 2 -ch robotników ,którzy przyszli pod ratusz we Lwowie prosić na chleb i prace. Podczas pogrzebu POLICJA POLSKA zamordowała około 79 żałobników ponad 300 ciężko i lżej rannych. Kilkuset uczestników pogrzebu zostało aresztowanych. Część wylądowało w obozie koncentracyjnym Bereza Kartuska. dziesiątki takich przypadków w II RP.A kto został ukarany za zbrodnie na 200 tys Warszawiaków i zniszczenie Warszawy. gen. Jaruzelskiego caly czas ciągano po sadach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie jest ktoś skazany Za podłaczamioe do jaj pradu.Kopalnia Wujek górnicy złamali dekret to po pierwsze po drugie gdyby nie strzelili zotsali by zabici przez szaleńców .ZOMO zostało skazane pierwszy przypadek w ostanim 100 leciu ze Policja została skazana.Co do Popieluszki nikt nie zlecił zabójstwa .Piotrowski pijany wściekł się na księdza jak ten mu ubliżał za co został skazany na 25 lat .1936 Policja zabija 2 -ch robotników ,którzy przyszli pod ratusz we Lwowie prosić na chleb i prace. Podczas pogrzebu POLICJA POLSKA zamordowała około 79 żałobników ponad 300 ciężko i lżej rannych. Kilkuset uczestników pogrzebu zostało aresztowanych. Część wylądowało w obozie koncentracyjnym Bereza Kartuska. dziesiątki takich przypadków w II RP.A kto został ukarany za zbrodnie na 200 tys Warszawiaków i zniszczenie Warszawy. gen. Jaruzelskiego caly czas ciągano po sadach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziś dziennikarstwo to już ani zawód, ani charakter. To coś w rodzaju sprzedawania siebie samego za psi nawet grosz. Byle zaistnieć. Zero odpowiedzialności za słowo, zero jakiegokolwiek krytycznego myślenia. Współczesny niby-dziennikarz ma przynieść mięso, ochłap najczęściej. Ktoś inny z tego mięsa przyrządza kotlet. Jak taki kotlet smakuje - wiadomo. Mój nieodżałowany nauczyciel i mistrz, red. A. Bałtroczyk, w Dzienniku Pojezierza, wpajał nam zupełnie inne wartości. Ale to se ne vrati. Pozdrawiam serdecznie
    Jerzy U...

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie Jurku ! Wzruszył mnie Pan wspomnieniem Andrzeja. To były czasy ! Ciekawe jak da się zdefiniować postęp ? Jako przesuwanie się w czasie ?To oczywiste Że do przodu ? Też ! Czy jednak ku lepszemu ? Oto jest pytanie !
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Żeby odpowiedzieć na Pańskie pytania zawarte w ostatnim akapicie, potrzebna jest mądrość prof. Bralczyka (któż z dzisiejszych pseudo-dziennikarzy wie, kto to zacz), połączona z ironią red. Ogórka. Ale kto zrozumie takie niuanse. Pozdrawiam...
    JU

    OdpowiedzUsuń
  6. Może miałem pecha ale i w PRL i tzw. III RP zawsze spotykałem i spotykam dziennikarzy wyjątkowo "empatycznych" wobec każdej władzy, aktualnie sprawującej rządy (od Czerwonych po czarnych). Wyjątkami od tej reguły są dziennikarze ryzykanci, którzy obstawiają zmianę rządzących, żeby się w przyszłości dobrze "podczepić". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Wywiad przeprowadzony z Igorem Janke przeczytałem z mieszanymi
    uczuciami.Zadałem też sobie trud i przejrzałem komentarze do tego wywiadu,a było ich całkiem sporo.Duża ich część,a ośmielam się twierdzić,że większość nie pozostawiła na dziennikarzu suchej nitki.
    Niektórzy zastanawiali się jaką merytoryczną wiedzę o czasach na temat
    których pisze,może mieć młokos mający w chwili powstania "Solidarności
    Walczącej",piętnaście lat.Odpowiedź daje sam redaktor stwierdzając,że
    młodzież ta czytała dużo książek o polskich zrywach powstańczych,które
    inspirowały ich do "bohaterskich" czynów.Smutne,a zarazem śmieszne w tym wszystkim jest to,że oni naprawdę uważają się za bohaterów.Pan
    Janke twierdzi,że posiadali swój wywiad i chyba kontrwywiad,gdyż prowadzili nasłuch radiowy milicyjnych radiowozów,a SB z którą grali w
    kulki,po prostu była w stosunku do nich ostrożna,obawiając się ich siły.
    Podsłuchiwanie rozmów załóg radiowozów,to nie jest wywiad ani kontrwywiad,jak z dumą mówi pan Janke.Wiedza tego pana na ten temat
    jest delikatnie mówiąc żenująca.Zastanawiające jest,że tacy ludzie,a jest ich wielu,usiłują pisać współczesną historię Polski.Dla starszego
    pokolenia nie wywodzącego się z tradycji "Bóg,Honor,Ojczyzna",ci
    "bohaterscy" patrioci,to małe harcerzyki,którzy teraz próbują tworzyć
    mity o swoich zasługach dla Ojczyzny,często podpierając się inscenizacjami historycznymi itp.Gdyby jednak zapytać ich,który służył
    w prawdziwym wojsku(nie w kompanii wartowniczej,czy obronie terytorialnej kraju,nic zresztą nie ujmując tym formacjom),to jestem
    pewien,że prawie nikt z tych pismaków i "działaczy" o wojsku nie ma
    bladego pojęcia.Historia jak mówią zawodowi historycy ma to do siebie,
    że nie ma w niej twardych dowodów,są tylko poszlaki,spisane przez
    kronikarzy nie będących też świadkami wydarzeń,a spisujących po prostu to,co ludzie mówią,albo przepisujących kroniki wcześniejsze.
    Z typowo ludzkiej skłonności do obrony swoich poglądow wynika,że
    jeśli mamy już coś zakodowane w głowie,to trudno się od tego uwolnić.
    Stąd też osoby takie nie zmienią swoich poglądow,niezależnie od siły
    argumentów.Z powyższego wynika więc,że rozumowanie historyczne
    polega na porównaniu dowodu z poszlaką w oparciu o to"co wiedzieliśmy" i "co się dowiadujemy".Postępując w ten sposób dochodzimy do własnego osądu,który pozwoli nam wybrać wersję
    bardziej prawdopodobną. W przeciwnym wypadku do końca życia
    będziemy wierzyć bezkrytycznie w to,co nam mówiono na lekcjach
    historii,lub napisali pseudo historycy.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawno nie czytałem czegoś tak fajnego

    OdpowiedzUsuń