MOTTO:
Osłoną intencji rządzących z reguły bywa patriotyzm.Trudno jest zarzucić komuś, że jest patriotą gorszym niż inni. Jednakże obserwujemy w ostatnich latach wykorzystywanie patriotyzmu dla kwestionowania polskich tradycji lewicowych. Niszczenie pomników, zmiany nazw ulic, zniekształcanie przeszłości w podręcznikach historii - to tylko wybrane przykłady działań w imię rzekomego patriotyzmu.
(Prof. dr hab. Maria SZYSZKOWSKA, „Filozofia codzienności w rzeczywistości neoliberalnej”, wyd. Dom Wydawniczy ELIPSA, Warszawa 2010,str. 113)
Dominującym wzorem polskiego polityka jest szczęśliwy imbecyl,dumny że jest. Im wyżej się wdrapał, tym bardziej jest dumny.
(Podtytuł artykułu Czesława Bieleckiego, „Kretynizm”; DO RZECZY, nr 45(093), 3 – 9 11 2014, str.60)
W ostatniej POLITYCE 1) znalazłem informację o objawach pogłębiającej się umysłowej zapaści niektórych posłów do Sejmu III RP. Tłem tego schorzenia jest antykomunizm. Zaczynam podejrzewać, że niektórym z nich niesie on doznania porównywalne z tymi, jakich nastolatkom (a niekiedy mniej lub więcej starszym) dostarcza onanizm. Domniemanie to odnosi się zwłaszcza do ludzi pobożnych, którzy są przekonani, że walenie konia to grzech, więc w miejsce tego zwierzęcia podstawiają tzw. komunistów. Jednym z największych miłośników tej formy zaspokajania swych popędów jest poseł PiS Zbigniew Girzyński.
Przed trzema laty jego partia wniosła do marszałkowskiej laski projekt ustawy, na mocy której z przestrzeni publicznej znikną wszelkie symbole komunizmu, a głównie pomniki żołnierzy radzieckich i osób z komunizmem kojarzonych. W miastach i miasteczkach zmienione będą nazwy ulic, noszących imiona takich patronów. Według zawartej w pisowskim projekcie propozycji odebrane zostaną także wszelkie ordery, odznaczenia oraz tytuły honorowe nadane w latach 1944 – 1989 za „zasługi na rzecz komunizmu”.
Czyżby prezentowane tu przez pos. Girzyńskiego (po lewej) nakrycie głowy było zapowiedzią jego ambicji i planów ?
Poseł Girzyński urodził się przed 41 laty w Sierpcu, lecz wychowywał się w Dąbrówkach – niewielkiej wioseczce położonej w mazowieckiej gminie Bieżuń. W 1988 r. ukończył był podstawówkę w Bieżuniu właśnie i osiągnął niebotyczny sukces dostając się do ogólnokształcącego liceum przy Niższym Seminarium Duchownym w Płocku, gdzie w 1992 r. zdał poświęconą maturę.
Podstawówka w Bieżuniu i duchowne seminarium – nie są to placówki gwarantujące znaczący intelektualny rozwój, dobrze więc że w 1992 r. młody Girzyński dostał się na Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie po zdobyciu magisterium na wydziale historii, doktoryzował się w tej dziedzinie w 2001 r. W 2005 r. po raz pierwszy wybrano go do Sejmu. Lecz co się stało, to się dotąd nie odstało i w parlamencie prezentuje poglądy, których istotą jest nienawiść do komunistów, jak na katolika kształconego w duchownym seminarium przystało.
Z jednej strony pozytywnie ocenić należy fakt, że prosty, mimo doktoratu, człowiek mógł zostać posłem do Sejmu, może to jednak przynieść wiele szkód w szerszym wymiarze, choćby poprzez szerzenie przez niego nienawiści i pogłębianie społecznych podziałów na podstawie ideowych poglądów nabytych w dzieciństwie oraz we wczesnej młodości, bezkrytycznie później pielęgnowanych i determinujących działania w wieku teoretycznie dojrzałym.
Podobno bywają jeszcze w polskich miastach i miasteczkach ulice nazwane imionami Władysława Gomułki, a nawet Bolesława Bieruta. Ludzie pokroju Zbigniewa Girzyńskiego odczuwają zdumienie i gniew na wieść o ich istnieniu, wykorzystują więc wszelkie swe możliwości żeby zaaplikować tym traktom nowych patronów, a poprzednikom zabronić funkcjonowania w tej roli gdziekolwiek.
Z religią katolicką (jak z każdą inną również) mam tyle samo wspólnego, co pan Poseł ze zdolnością pojmowania skomplikowanych i wielowarstwowych zdarzeń historycznych oraz tolerancją dla odmiennych w tym obszarze poglądów. Jeśli idzie o dokumentację, to ja mam wystawione w 1938 r. świadectwo chrztu świętego, a pos. Girzyński akt nadania mu przed 13-ma laty dyplomu doktora nauk humanistycznych w zakresie historii. Okazuje się, że oba te dokumenty są tyle samo warte. Jednak ja nie doznaję wstrząsów psychicznych gdy przez okno swego pokoju widzę codziennie ulicę Prymasa Tysiąclecia, a po przejechaniu kilku przystanków tramwajem, wysiadam przy Alei Jana Pawła II. Obiecuję też, że nawet w przypadku wybrania mnie na urząd prezydenta III RP nie będę domagał się unieważnienia nabożnego nazewnictwa warszawskich ulic.
Kilka słów o szerzeniu nienawiści do żołnierzy Armii Czerwonej i określaniu PRL mianem kraju pod kolejną, po hitlerowskiej, okupacją. Podobno ukazała się na księgarskim rynku książka jakiegoś idioty, który kreśli w niej obrazy korzyści mających płynąć dla Polski ze sprzymierzenia się w 1939 r. z hitlerowską III Rzeszą i wspólnego w takim tandemie najazdu na ZSRR. Przepraszam, że użyłem brutalnej nazwy stanu psychicznego autora tego poglądu, lecz podczas studiów miałem tylko dwa semestry psychiatrii, toteż nie znam łagodniejszego jej idiomu. Bo są granice tolerancji dla cudzych poglądów i nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie wiódł rozważań na temat co by było, gdyby ciąża z najwyższego poczęcia, zakończyła się poronieniem.
Ja wiem, że w pierwszych latach powojennej Polski nie raz nadużywana była państwowa władza i dokonywano nawet zbrodni. Lecz miały one miejsce po obu stronach. Tyle tylko, że niemal od ćwierćwiecza jedną z nich, dla wzbudzenia współczucia, nazwano mającym uchodzić za szlachetne mianem „żołnierzy wyklętych”, choć ich dokonania często są porównywalne z uczynkami pozbawianego dzisiaj czci przeciwnika tych wojaków.
W latach hitlerowskiej okupacji mieszkałem z matką i babką (ojciec był w partyzantce, a pozostali mężczyźni z rodziny zostali wywiezieni na roboty do Niemiec) w małej wiosce tuż pod Warszawą przy tzw. linii otwockiej i matka zabierała mnie niekiedy na wyprawę do stolicy wąskotorową podmiejską kolejką. Nigdy nie zapomnę dwukrotnie obserwowanego upiornego widoku obficie skrwawionych murów kamienic i ulicznych chodników w miejscach, w których poprzedniego dnia dokonano egzekucji. Zaraz po wojnie wróciliśmy do miasta i zamieszkaliśmy na Woli, gdzie podczas dwóch dni sierpnia 1944 r., w zemście za wywołane powstanie, rozstrzelano ok. 50 tysięcy mieszkańców miasta. Gówniarze, uprawiający dzisiaj antykomunistyczną histerię z wykorzystaniem historii, widoki te znają tylko z opowieści, które szybko starali się zapomnieć.
[caption id="attachment_1603" align="aligncenter" width="950"] 23 maja br. posłowie Stanisław Pięta i Zbigniew Girzyński (z prawej) skierowali do Rady Gminy Buczkowice( w powiecie bielskim w województwie śląskim) list, w którym zwrócili uwagę na niestosowność uczczenia na terenie Buczkowic żołnierzy sowieckiego, według ich nazewnictwa, okupanta, którzy zostali zabici w walkach obronnych z żołnierzami podziemia antykomunistycznego (poświęcony zabitym obelisk po lewej). Posłowie podkreślili, że „Polska Ludowa” była formą sowieckiej okupacji i Żołnierze Wyklęci mieli pełne prawo stosować najostrzejsze środki w obronie niepodległości Polski, której obronić szans nie mieli, nie obronili, lecz się starali. Na zdjęciu obaj posłowie podczas walk na froncie w Buczkowicach, prowadzonych prawie 70 lat po zakończeniu wojny.[/caption]
Od ponad dwóch dziesięcioleci trwa proces wielorakich i wielostronnych rozliczeń, ze szczególnym upodobaniem odnoszący się do rosyjskiego zaborcy oraz jego radzieckiego następcy. Antykomunistycznie ogłupieni polscy biskupi w 1965 r. wystosowali do niemieckich swych odpowiedników sławetne orędzie o treści „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”; 18 listopada minęła 49 rocznica tego gestu. Toteż polskie media już niekiedy tylko wspominają hitlerowskie zbrodnie z okazji okrąglejszych rocznic ich dokonywania, bez porównania częściej natomiast opisują zbrodnie komunistyczne i radzieckie. Nieustannie toczone procesy historycznych rozliczeń naznaczone są głównie rusofobią, pełno jest więc jęków na temat ofiar Powstania Listopadowego, nieporównywalnej z ich liczbą hekatomby Powstania Styczniowego, a później bolszewickiego najazdu w 1920 roku, że o Katyniu, Kozielsku, Ostaszkowie, Miednoje nie wspomnę. By nie zatarło się wspomnienie tych zbrodni, Antoni Macierewicz za pomocą smoleńskiej brzózki stworzył kolejną, popełnioną na najwyższych szczeblach władz państwowych Polski, jak zwykle przez Rosjan.
Ile do cholery będą trwały te rozliczenia ?! Dlaczego miliony normalnych Polaków muszą cierpieć od konsekwencji psychicznego schorzenia na rusofobię tych, co sami siebie nawzajem powciągali na szczyty tzw. polskiego patriotyzmu i z ich wysokości starają się ogłupiać społeczeństwo ? Ile jeszcze będzie odsłon pomników dość operetkowego prezydenta III RP, który zginął w smoleńskiej katastrofie ? I co najważniejsze: JAK DŁUGO BĘDĄ TRWAŁY WYGŁUPY POLSKICH RUSOFOBÓW Z NAJWYŻSZYCH PAŃSTWOWYCH SZCZEBLI, DLA ZASPOKOJENIA SWYCH POGLĄDÓW I UPODOBAŃ FRYMARCZĄCYCH BEZPIECZEŃSTWEM PAŃSTWA I NARODU ?!!!
Wrócę jeszcze do swych doświadczeń z czasów PRL. Blisko 30 lat przepracowałem w Służbie Bezpieczeństwa i wbrew rozpowszechnianym teoriom, jak tysiące takich jak ja, nie popełniłem żadnego przestępstwa ani nadużycia. Niech mi ktoś udowodni, że było inaczej. Za pracę w tej służbie otrzymałem kilka orderów i odznaczeń. I dopadła mnie na starość bolesna dolegliwość będąca skutkiem usunięcia lewego stawu biodrowego, co sprawia, że lewa noga jest mało użyteczna, a jej ruchy bardzo niekiedy bolesne. Prawa natomiast jest silna i sprawna, jak reszta mego organizmu. Toteż chciałem poinformować posła Zbigniewa Girzyńskiego, który w imieniu PiS kontynuuje działania na rzecz uchwalenia ustawy mającej pozbawić mnie wspomnianych orderów i odznaczeń, że gdy przyjdzie do mnie ktoś z zamiarem odebrania mi ich, tak go kopnę w dupę zdrową nogą, że długo będzie leczył bolesność doznanego urazu. I z podniesionym czołem poniosę konsekwencje tego uczynku. Nie PiS dawał mi te krzyże oraz medale i nie on będzie mi je odbierał !
_________
*) „Dekomunizacja przestrzeni”, POLITYKA, nr 46(2984); 12 – 18 11 2014, str.10
Pod tym co Waść napisałeś, podpisuję się lewą i prawą ręką, zresztą nie muszę Ciebie do tego przekonywać - jako prawnuk zesłańca syberyjskiego po powstaniu 1863 r. zwanego "styczniowym" powinienem być napewno "rusofobem", ale jestem bardzo od tego daleko - mieszkałem w Rosji, spotykałem się z wieloma bardzo zacnymi ludźmi i podobnie jak mój Dziadek a syn tegoż zesłańca, jestem miłośnikiem literatury rosyjskiej - wg Giżyńskiego miłosiernego, powinienem pewnie nianawidzieć, ale moge mu pokazać tylko gest Kozakiewicza - pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa temat rzekomego patriotyzmu,antykomunizmu,dekomunizacji i modnej wręcz ostatnio rusofobii,umiarkowanie,bez zacietrzewienia wypowiadało się i pisało wielu naprawdę mądrych ludzi. Ich wyważone i
OdpowiedzUsuńprzekonujące wywody przechodzą bez echa,gdyż nie posiadają siły przebicia w mainstreamowych mediach. W roku 2008 IPN rozsyłał pisma
do samorządów w których zwracał im uwagę na potrzebę zmiany nazw,ulic
i placów mających komunistyczny rodowód.W wyniku tego,w roku 2009
zaistniał konflikt na linii Zastępca tej instytucji-wójt gminy Klimontów pod
Sandomierzem,a chodziło o zmianę nazwy ulicy imienia Brunona Jasieńskiego,który w tej okolicy czczony jest niemal jak relikwia.
Przypomnienie przez IPN związków Jasieńskiego z systemem stalinowskim uznano za ingerencję władz centralnych w życie gminy i
odmówiono jakiejkolwiek zmiany ulicy jego imienia,a ówczesny prezes
IPN przeprosił nawet samorządowców przyznając,że futurysta Bruno
Jasieński był ważną postacią kultury polskiej.Przedstawiciele gmin
powoływali się na konsultacje z mieszkańcami i odmawiali przeprowadzania zmian nazw.Różnicę w postrzeganiu roli PRL-owskich
gmin i nazw ulic wyraża stanowisko Przewodniczącego Rady Miejskiej
w Radymnie,woj.podkarpackie,Witolda Pawlika,który w odpowiedzi na
pismo wysłane przez IPN stwierdził,że"W odczuciu mieszkańców nazwy
ulic stanowią swego rodzaju"etykiety" nie tworząc konotacji z ich
rzeczywistym znaczeniem. Postawiona teza,jakoby nazwa ulicy
stanowiła wyraz lekceważenia pamięci ofiar totalitaryzmu oraz braku
szacunku dla dorobku walki Polaków o wolność obywatela i niezawisłość
Państwa w XX wieku jest nieporozumieniem i nie ma żadnego
uzasadnienia". Dużo więcej na powyższy temat pisze Tomasz Leszkowicz na portalu historycznym"Histmag.org w artykule"Dekomunizacja po polsku" z dnia 16.11.2014 roku,
opublikowanym na licencji CC BY-SA 3.0,z którego to informacji
korzystałem.Do wszystkich zaś ziejących nienawiścią i pałających
patologiczną zemstą w myśl kodeksu Hammurabiego,mam przesłanie-
przestrogę:"Nie chowajcie nienawiści po wieczne czasy,wy,którzy sami
nie jesteście wiecznymi". I na koniec coś z "Boga urojonego",Richarda
Dawkinsa-Wydawnictwo CIS Warszawa 2007,str. 31:"Umrzemy i to czyni
z nas szczęściarzy. Większość ludzi nigdy nie umrze,ponieważ nigdy
się nie narodzi. Ludzi,którzy potencjalnie mogliby teraz być na moim
miejscu,ale w rzeczywistości nigdy nie przyjdą na ten świat,jest
znacznie więcej niż ziaren piasku na arabskiej pustyni. Wśród owych
nienarodzonych duchów są z pewnością poeci więksi od Keatsa i uczeni
więksi od Newtona. Wiemy to,ponieważ liczba możliwych sekwencji
ludzkiego DNA znacznie przewyższa liczbę ludzi rzeczywiście żyjących.
Świat jest niesprawiedliwy,ale cóż,to właśnie myśmy się na nim
znaleźli,ty i ja,całkiem zwyczajnie". Pozdrawiam.
Wspaniale się czyta.Mam nadzieję,że uda mi się zachować wiarę w to,że mądre i budujące myśli i uczynki doprowadzą w końcu do przywrócenia równowagi w kraju.Nie wiem czy ktoś nad tym obłędem chociaż troszkę panuje.Tego sobie życzę.Pozdrawiam Pana bardzo serdecznie i jestem wdzięczny losowi za to, że spotkałem Pana w swoim życiu.Otrzymywałem od Pana więcej niż mogłem dać sam i ubolewam nad tym.
OdpowiedzUsuńmhm
OdpowiedzUsuńspoko napisane
OdpowiedzUsuń