Nie uczestniczyłem w pierwszej turze wyborów samorządowych. Gdy w skrzynce na listy znalazłem ulotkę wyborczą jakiejś kandydatki z warszawskiej listy wyborczej oznaczonej numerem 32, odeszła mi ochota by studiować tyle programów, a dodatkowo wybierać pomiędzy ich głosicielami. W najbliższą niedzielę do II tury jednak pójdę, bo mając wybór pomiędzy grypą i syfilisem, zagłosuję na Hannę Gronkiewicz-Waltz.
Pogląd, że istnieje analogia pomiędzy PiS-em i syfilisem jest ze wszech miar uzasadniony. Tę paskudną chorobę łapią zwykle ludzie młodzi, a więc mało doświadczeni oraz niewybredni w gustach, częściej spotykani na prowincji, niż w większych kulturowo ośrodkach. Trzeba cierpieć na kompletne bezguście, by dać się uwieść Jarosławowi Kaczyńskiemu, że nie wspomnę już o chorobowych skutkach takiego wyboru.
Jarosław Kaczyński jest dla mnie, mimo wszystko, zjawiskiem dość osobliwym. By to wyjaśnić, muszę wrócić do czasu minionego, gdy pracowałem w resorcie spraw wewnętrznych. Wprawdzie ani struktury „Solidarności”, ani żaden z jej większych bohaterów nie byli przedmiotami mych służbowych zainteresowań, jednak to i owo o nich się słyszało. W bardziej wtajemniczonych kręgach pracowników z Rakowieckiej 2 (a należałem do nich) wiadomo było kim był Rajmund Kaczyński – ojciec bliźniaków oraz co oni obydwaj robili w tym ówcześnie rewolucyjnym związku. Pan Rajmund nie był osobą szeroko znaną, lecz szanowaną. Miało to zapewne związek z kręgiem jego znajomych pochodzących z wysokich szczebli ówczesnej władzy partyjnej. Przed wybuchem stanu wojennego obaj bliźniacy nie należeli wprawdzie do ścisłego grona krajowego aktywu solidaruchów, lecz stopień ich aktywności w tych strukturach mógł być czynnikiem upoważniającym jakiegoś mniej zorientowanego funkcjonariusza SB niższego szczebla, do wpisania ich na listę kandydatów do internowania. Najprawdopodobniej znaleźli się na niej w pierwszej jej wersji, lecz przecież listy te były poddawane weryfikacji na wyższych szczeblach decyzyjnych. Jarosław Kaczyński został więc symbolicznie zatrzymany na jeden dzień, symbolicznie z nim rozmawiano i równie symbolicznie skłaniano do lojalności wobec ludowej władzy. Nie potrzeba było używać jakichś poważnych i cięższych gatunkowo argumentów, w ściślejszych bowiem kręgach ówczesnych decydentów wiadomo było, że do grona kandydatów na bohatera i męczennika PRL to on nie należał. Później, dużo później, gdy władza ludowa słabła, a „Solidarność” hulała coraz bardziej bezkarnie, odwaga braci Kaczyńskich rosła. Obecnie chwackość prezesa PiS przekracza wszelkie granice, wie on bowiem doskonale, że za żadne już czyny nic złego mu nie grozi. Swym dzisiejszym heroizmem może więc skutecznie przekonywać do siebie dość szerokie kręgi niezbyt wyrafinowanych intelektualnie zwolenników PiS i liczyć na ich głosy w wyborach.
Aktyw PiS dzieli Polskę i Polaków
Otchłanie archiwów Instytutu Pamięci Narodowej są niezbadane i na dobrą sprawę nie wiadomo co w nich zachowano, a co usunięto mniej lub bardziej trwale. Piszę to z pełną świadomością operacji dokonywanych w różnych miejscach i na różnych szczeblach decyzyjnych, a sąd taki uzasadnia choćby analiza niektórych zapisów, na przykład, w internetowej „Wikipedii”, które ulegały i ulegają przeróżnym zmianom, według niepoznawalnych kryteriów. Nie da się więc ustalić czy nagła sensacja o czyjejś współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL jest rzeczywiście nowym odkryciem, czy wyrazem realizacji jakichś i czyichś interesów. A problem jest dość złożony. Chcę zapewnić, że w przypadku istnienia bezwzględnej konieczności zyskania czyjejś pomocy w postaci tajnej współpracy z organami bezpieczeństwa państwa, jednostka nie ma najmniejszych szans by jej odmówić i sugeruję by nie tworzyć w tym obszarze mitów bohaterstwa. Szefowie różnych szczebli resortu spraw wewnętrznych PRL nierzadko bezsensownie oceniali aktywność podwładnych na podstawie ilości pozyskań do współpracy, co powodowało, między innymi, powierzchowność opracowań kandydatów, a to z kolei łatwość odmowy współpracy ze strony bardziej odważnych spośród nich. W przypadku bezwzględnej konieczności jednostka nie miała jednak szans, by nie podpisać zobowiązania do współpracy i bynajmniej nie ze względu na stosowanie fizycznej przemocy. Średnio inteligentny oficer SB nie musiał sięgać do tak mało wyszukanego argumentu.
Nie uczestniczę w publicznym życiu obecnej Polski, nie mogę jednak wyjść z podziwu, że jej władze dopuszczają do działań na tym szczeblu bezczelności, jakiego nierzadko sięga Jarosław Kaczyński i jego współpracownicy. To co Macierewicz wyprawiał w sprawie katastrofy smoleńskiej ośmieszało polskie władze oraz ich pojmowanie wolności jednostki. W kampanii wyborczej do samorządów prezes Kaczyński zdaje się przekraczać osiągnięcia swego podwładnego, a ta kampania to tylko trening przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi.
Do istniejącego na wysokich szczeblach władzy w Polsce bajzlu przyczynili się głównie mężczyźni, a zasługi Donalda Tuska są w tym zakresie trudne do przebicia. Pozostaje mieć nadzieję, że pani premier Kopacz pokaże osobnikom płci męskiej od ćwierćwiecza sprawującym funkcje premiera w tzw. demokratycznej Polsce, na czym polegać winien porządek w państwie. Moje skromne doświadczenia wyniesione z obcowania z paniami wskazują, że wiele z nich potrafi bardzo skutecznie dbać o ład i porządek w gospodarstwie.
Z innej beczki witaj...Czy to normalne to chore -tyle razy Polska wychodziła na umizgach jak Zabłocki na mydle -Polska głupota przerasta wyobraznie- jeśli Pan Bóg chce kogoś pokarać, to mu rozum odbiera.--Rosyjsko-polskie stosunki przeżywają kolejny okres ochłodzenia w związku z sytuacją na Ukrainie. Warszawa wielokrotnie oświadczała, że w pełni podziela stanowisko Unii Europejskiej w tej kwestii i jest gotowa ponieść straty ekonomiczne, przyłączając się do antyrosyjskich sankcji. O tym, jak w rzeczywistości wyglądają obecnie relacje polsko-rosyjskie w wywiadzie dla RIA Novosti opowiedziała ambasador Polski w Moskwie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
OdpowiedzUsuńCzytaj dalej: http://polish.ruvr.ru/2014_11_29/Katarzyna-Pelczynska-Nalecz-sankcje-utrudniaja-wspolprace-miedzy-Polska-a-Rosja-4292/
To chore-Warszawa wielokrotnie oświadczała, że w pełni podziela stanowisko Unii Europejskiej w tej kwestii i jest gotowa ponieść straty ekonomiczne, Kto je poniesie prezydencie Komorowski pan pani premier politycy ! nie zwykły obywatel chłop, robotnik, to jest zbrodnia to sabotaż polityczny na POLAKACH-
Czas to podać dalej do wszystkich Polskich rodzin politycy dla swojego durnego EGO dla wykazania się jaka to Polska silna jacy jesteśmy jastrzębiami w Europie -ludzie opamiętania -MON będzie płacił za pobyt obcych wojsk -czy ktoś panuje nad tym draństwem...Panie Miller ma pan tu dwa tematy do przerobienia aby podnieść notowania SLD .....czekam na rekcje w telewizji...
spoko napisane
OdpowiedzUsuńaz miło poczytać
OdpowiedzUsuńlubie to
OdpowiedzUsuńdzięki za ciekawą historię
OdpowiedzUsuń